niedziela, 23 grudnia 2012

wesołych

W ramach prezentu świątecznego kupiliśmy sobie z MM nowiutki akumulator do auta.
Stary padł w dniu wyjazdu.

Ale od wczoraj jesteśmy już w rodzinnych stronach.
Choinka ociepla wnętrze kolorowymi lampkami.
W kominku bucha ogień.
Sierściuch spogląda przez okno, na którym mróz namalował zimowe obrazy.

Wesołych Świąt!

czwartek, 20 grudnia 2012

MM






Pomiędzy jednym a drugim spotkaniem, będąc na kawie w McDonald's dostałam od MM telefon z informacją, że w prezencie świątecznym dostał awans w firmie.
Członek Zarządu - jestem z Niego taka dumna!









A tymczasem rozkoszuję się myślami o nadchodzących wielkimi krokami świętach.


 Moje 25-kilogramowe szczęście :)




środa, 19 grudnia 2012

święta

Koszyk ze świątecznymi zakupami. Śledzie, grzybki, łosoś, indyk, soki, słodycze....
Stoję w gigantycznej kolejce do kasy i czuję zmęczenie. A to dopiero początek dnia.
Rachunek przyprawia o zawrót głowy. A przecież wcale nie kupiłam tak wiele...
Przy ładowaniu siat do bagażnika myślę już o tym, że będę musiała wnieść to wszystko na II piętro.
Jakiś kretyn zastawił mi auto tak, że muszę nieźle się nagimnastykować, żeby wyjechać z parkingu.
Czuję jak cały świąteczny nastrój diabli wzięli.

Ale...
...włączam radio.
A tam najbardziej energetyzująca świątecznie piosenka jaką znam.
I już buzia mi się śmieje. I zaczynam śpiewać na cały głos.


Jutro wyjeżdżamy.
Zaopatrzyłam się w zapas książek i mam zamiar cały ten czas spędzić na słodkim nicnierobieniu.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

style

Ciemnogranatowe jeansy.
Biała koszula.
Czarne, skórzane oficerki.
Bordowy lakier na paznokciach.
I czarna kreska na oku.
Taką siebie lubię w pracy.

W planach na dzisiaj jeszcze zakupy spożywcze na święta.
Aż mnie skręca jak pomyślę o gigantycznych kolejkach do kas.

czwartek, 13 grudnia 2012

praca

Odkąd zostałam Panią od Przetargów nie mam chwili wytchnienia.
Dokumentację zabieram do domu i opracowuję wieczorami w łóżku.
Książki leżą na komodzie.
Nowy Twój Styl jeszcze nie ruszony.

Ale pocieszam się, że od połowy przyszłego tygodnia urlop.

czwartek, 6 grudnia 2012

zmierzch

Tak jak pisałam wcześniej wreszcie wybrałyśmy się.
Ja jestem zachwycona. Wreszcie akcja, mniej historii miłosnych.

wtorek, 4 grudnia 2012

winter

Sezon zimowy został oficjalnie rozpoczęty.





I spotkał się z żywym zainteresowaniem Sierściucha.


sobota, 1 grudnia 2012

snow

Pierwszy dzień grudnia przywitał nas spadającymi z nieba maleńkimi płatkami śniegu.
Lekkie prószenie, które zadziwiło Sierściucha,

środa, 28 listopada 2012

śniadanie

Od tygodnia wstaję 15 minut wcześniej i przygotowuję nam śniadanie.
Dzięki temu powoli zaczynamy dzień.
Razem.



Kupiłam lampki choinkowe.
Czy też czujecie już nadchodzące święta?
Ja tegorocznych jakoś wyjątkowo nie mogę się doczekać.

wtorek, 27 listopada 2012

sleep

Po wczorajszym Poznaniu jedyne o czym marzyłam po powrocie to miękka sofa, tv i gorąca herbata malinowa z kardamonem.
Dziś padam ze zmęczenia.
Posiadanie Sierściucha, który za cholerę nie chce zrozumieć, że 2 w nocy nie jest najodpowiedniejszą porą na zabawę - bezcenne. 8-miesięczny shar pei z silnym charakterem. Mam nadzieję, że jeszcze kilka miesięcy i wyrośnie ze swoich głupotek.

niedziela, 25 listopada 2012

slow

MM śpi na kanapie.
Sierściuch śpi ułożony w Jego nogach.
Ja z laptopem na kolanach otulona pluszowym kocem.
W tle gra radio.
Lubię takie powolne dni.

Jutro: kierunek Poznań.

piątek, 23 listopada 2012

ex

Dziwnie się układa.
Z moim byłym mężem nie utrzymuję kontaktów.
Była narzeczona MM będzie teraz moją koleżanką z pracy i na środę umawiamy się do kina.

środa, 21 listopada 2012

spacer

Podobnie jak na samotnej kawie, tak też dziwnie czuję się na samotnym spacerze po Starówce.



Po weekendzie moja mama będzie miała wyniki biopsji.
Boję się o nią.

poniedziałek, 19 listopada 2012

coffee heaven

W oczekiwaniu na przetarg wizyta w Coffee Heaven na gorącej czekoladzie z bitą śmietaną.
Muszę przyznać, że czuję się nieswojo w trakcie samotnych wizyt w kawiarniach.

piątek, 16 listopada 2012

kubki

Nie mogłam powstrzymać się dzisiaj przed wejściem do Home&You.
Tylko dzięki zdrowemu rozsądkowi nie opróżniłam całego konta w tym sklepie.
Za to nabyłam w drodze kupna 6 nowych kubków, które uwielbiam.


czwartek, 15 listopada 2012

cleaning

Sprzątanie może być relaksujące.
Wycieranie kurzy, odkurzanie, zmiana pościeli.
Po wymyciu calutkiej łazienki czuję przyjemne zmęczenie każdego mięśnia.

środa, 14 listopada 2012

awans

Ostatni czas bardzo intensywny.
Mnóstwo pracy.
Awans. Podwyżka.
Od grudnia będę Panią Od Przetargów.

piątek, 9 listopada 2012

weekend

W ogólne nie czuję, że dziś piątek.


czwartek, 8 listopada 2012

czwartkowo

Śniadanie mistrzów, czyli mieszanka płatków owsianych, czekoladowych i suszonych truskawek z wkrojonym bananem polane jogurtem bananowym.
Do przepisania jakieś trzydzieści stron do przetargu.
I sterta koszul (chyba ze dwadzieścia!) do wyprasowania.

Na obiad ryba.
A na deser tiramisu.

Znów przyłapałam się na tym, że w marketach lubię zakładać ludziom do koszyka.
Z ciekawością patrzę co też wykładają na taśmę przy kasie.

wtorek, 6 listopada 2012

wewnętrznie

Wczoraj uświadomiłam sobie jak bardzo nienawidzę firmy MM.
Za niedocenianie, za wtrącanie się w prywatne życie, za plotkowanie i szkalowanie, za skłócanie wszystkich ze sobą.
Widzę ile serca i pracy MM wkłada w to, żeby tam wszystko się jakoś kręciło i żeby przetrwało kryzys.
I widzę też jak wali głową w mur. Mur złożony ze starych bab z poglądami rodem z PRLu.
Widzę jak się męczy. Jak przeżywa. Jak chodzi rozdrażniony.
Fuka. Denerwuje się byle czym. Byle głupstwo wyprowadza go z równowagi.
Modlę się o to, żeby znalazł nową pracę.

piątek, 2 listopada 2012

chorzy

Lezymy pod koldra i chorujemy. MM na antybiotyku. Czytamy ksiazki i gazety, ogladamy tv, siedzimy w necie. trzeba bylo choroby, zebysmy wreszcie naprawde odpoczeli od pracy.

wtorek, 30 października 2012

paski i carbonara

Tej jesieni zakochałam się w paskach.


Ta jesień ma smak carbonary zapiekanej pod serem.





Składniki:
makaron spaghetti
8 łyżek śmietany 22% lub 30%
100 g serka topionego śmietankowego
3 ząbki czosnku
5 jajek
boczek wędzony (użyłam polędwicy sopockiej w kawałku, bo nie lubię boczku; można dodać szynkę)
sól, pieprz
starty żółty ser

Na maśle podsmażyć czosnek. Dodać pokrojony w kostkę boczek. Smażyć.
Makaron ugotować. Dodać do boczku i czosnku. Dorzucić serek topiony.
Smażyć, cały czas mieszając, aż serek się rozpuści.
Śmietanę rozbełtać z jajkami i startym serem. Doprawić do smaku.
Wymieszać z makaronem i podgrzewać aż sos zgęstnieje i oblepi makaron.
Przełożyć do naczynia do zapiekania. Ja użyłam jednorazowych foremek.
Posypać startym serem i zapiekać w temp. 200 stopni aż ser się roztopi.

poniedziałek, 29 października 2012

historia jednej miłości part. II

Pamiętam, że uczucie które pojawiło się wraz z Nim było bardzo intensywne i szalone.
Czułam się jak na karuzeli.
Zachłysnęłam się Nim jak świeżym powietrzem.
Po raz pierwszy czułam wewnątrz trzepot miliona małych motylich skrzydeł.
Wreszcie odkryłam w sobie kobiecość.

A potem były rozmowy. Trudne.
Moje z ówczesnym mężem. Jego z narzeczoną.

Po krótkim czasie zamieszkaliśmy razem.
Wspólne kolacje. Czerwone wino.
Rozmowy do białego rana.
Zasypianie w Jego ramionach i wspólne śniadania.
Nienasycenie cielesne i intelektualne.

Gdzieś po drodze pojawiły się sprawy z przeszłości.
Nie łudziłam się, że do końca życia będzie jak w bajce.
Trudne rozmowy. Ścieranie się.
Kilka gorzkich słów. Łzy.
Moje pakowanie w nocy i jego proszenie nad ranem, żebym została.

I kiedy doszliśmy do ściany, za którą było wszystko i nic....
Wszystko minęło jak ręką odjął.
Spokój. Szacunek. Bezpieczeństwo.
Łagodne przejście w dojrzały związek.
I tak jest do dziś....

czwartek, 25 października 2012

historia jednej miłości part. 1

Historia naszej znajomości mogłaby posłużyć do napisania niezłej książki.
Dwoje ludzi po przejściach. Z wielkim bagażem życiowym.
Płynąć z prądem czy postawić wszystko na jedną kartę i wybrać drogę wbrew wszystkim?
Kiedy poznałam MM zostawiłam za sobą całe swoje życie i zaczęłam nowe.
Zupełnie nowe życie. Zupełnie nowa Ja.

Dokładnie pamiętam dzień, w którym odbyliśmy naszą pierwszą rozmowę.
Pamiętam z niej każde zdanie. I każde odczucie, które jej towarzyszyło.
Rozmawialiśmy przez kilka godzin. I nie miałam dość.
Czułam, że trafiłam na kogoś kto patrzy na życie dokładnie w tym samym kierunku.
Bratnia dusza. Druga połówka jabłka.

W dniu, w którym rozmawialiśmy po raz pierwszy ...
... MM był w trakcie 8-letniego związku i planowania ślubu ...
... ja byłam nieszczęśliwą mężatką ....
... MM powiedział mi, że jest nieuleczalnie chory ...

c.d.n.

środa, 24 października 2012

jesienne gotowanie, czyli zupa baaardzo serowa i tiramisu

Czasem nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo polubiłam gotowanie.

Niedzielne rozmyślania nad tym co będziemy jeść w najbliższym tygodniu.
Robienie listy zakupów.
Zakupy. Wybieranie warzyw, owoców, mięsa, przypraw.
Układanie wszystkiego w szafkach i lodówce.
Przygotowywanie składników.
Gotowanie.
Jedzenie.
Lubię ten cotygodniowy rytuał.
I muszę przyznać, że gotując czuję się odprężona.
Gotując nie mogę doczekać się efektu końcowego.
Gotuję z sercem. Przede wszystkim z myślą o Nim.

Dzisiaj na jesienną pogodę zupa baaardzo serowa z bazyliowymi klopsikami.


Składniki:
3 podłużne kostki serka topionego Hochland śmietankowego
spora kostka sera żółtego
3 marchewki
1 duża cebula
1,5 l bulionu warzywnego
0,5 kg mięsa mielonego (użyłam wołowego)
suszona bazylia
bułka tarta
1 jajko

W bulionie ugotować do miękkości pokrojoną marchewkę i cebulę.
Zmiksować blenderem.
Odlać trochę zupy i zmiksować z serkami topionymi w jednolitą masę.
Masę dodać do pozostałej zupy cały czas mieszając.
Dodać starty żółty ser i gotować aż się rozpuści, mieszając od czasu do czasu.
Mięso mielone połączyć z jajkiem i bułką tartą.
Dodać suszoną bazylię i doprawić solą i pieprzem do smaku.
Ugotować w osolonej wodzie.
Wrzucić do garnka z zupą serową i pogotować chwilę.


A na deser tiramisu w wersji bez jajek w pucharkach


Składniki:
250 g mascarpone
150 ml śmietany kremówki
podłużne biszkopty
kawa rozpuszczalna
aromat migdałowy i rumowy
0,5 szkl. cukru pudru
kakao
czekolada

Śmietanę ubić na sztywno.
Zaparzyć kawę i odczekać aż ostygnie. Można posłodzić. Do zimnej kawy dodać aromat migdałowy i troszkę rumowego.
Mascarpone przez chwilę ubić z cukrem pudrem. Następnie stopniowe o dodać ubitą śmietanę.
Biszkopty namoczyć w wywarze kawowym.
Ułożyć w pucharku. Na to nałożyć warstwę kremu. Następnie znowu biszkopty i masę kremową.
Posypać kakao i startą czekoladą.
Wstawić na kilka godzin do lodówki.


Podoba mi się fakt, że coraz częściej robi się kampanię społeczną przybliżającą temat chorych na SM.
W naszym mieście pojawiły się takie billboardy.



poniedziałek, 22 października 2012

slow

Zaczytuję się w Kruchej jak lód.
Śpię podczas popołudniowej drzemki.
Jem zupę serową z klopsikami.
Wyjeżdżam o 6 rano, aby na czas złożyć dokumentację.
Jadę 40 km/h w czasie gęstej mgły. Późnym wieczorem. Przez ponad 80 km.
Maluję paznokcie.
Zakładam kalosze i spaceruję z psem.
Planuję wymianę opon.
Kupuję kwiaty do domu.
Słucham radia.
Oglądam Rodzinkę.pl
Obserwuję biedronki zagnieżdżone na balkonie, próbujące dostać się do domu.



środa, 17 października 2012

październikowo

Życie sobie płynie spokojnie. Jak to jesienią.


Zapisałam się do osiedlowej biblioteki.
Oto mój zestaw na najbliższe wieczory.


A wczoraj był makaron z krewetkami. Pychota!



Składniki:
makaron ryżowy
opakowanie krewetek tygrysich
chińska mieszanka warzyw
sos sojowy ciemny
słodka papryka
sos słodko-kwaśny (ja użyłam Uncle Ben's)

Krewetki wymieszać z łyżką sosu sojowego i słodką papryką. Usmażyć na patelni na maśle (poddusić).
Na sosie z krewetek usmażyć warzywa. Doprawić do smaku curry lub przyprawą chińską (np. 5 smaków).
Makaron ryżowy ugotować wg przepisu. Wymieszać z warzywami i lekko podsmażyć.
Dodać krewetki. Podsmażyć wszystko razem.
Dodać pół słoika sosu słodko-kwaśnego (można cały w zależności od preferencji).
Wymieszać i podsmażyć.

wtorek, 16 października 2012

mądrość psa

Wyjazdy służbowe. Nowe projekty.
Wyjazdy weekendowe. Relaks.

Sierściuch uczy się coraz dłuższego zostawania samemu w domu.
Wszystko idzie gładko, bez żadnych szkód.
Podejrzewam, że pod naszą nieobecność bezczelnie śpi i chrapie.
Jest w nim tyle sprzeczności.
Doprowadza mnie do furii swoją złośliwością i upartością.
Co rano po przebudzeniu wtula swoje ciałko między nas i domaga się pieszczot wystawiając różowy brzuszek.
Jak chce (zaznaczam jeszcze raz JAK ON CHCE) to potrafi być bardzo mądry. Dzisiaj po powrocie z zakupów, gdy wypakowywałam siatki w kuchni, przyniósł mi jednego kapcia. Gdy poprosiłam od niechcenia, żeby przyniósł mi drugiego to zrobił to. Oczy miałam jak pięć złotych. Wzruszył mnie tym.

Zakupiłam duże krewetki. Uwielbiamy z MM.
Ale eksperymentować samodzielnie będziemy pierwszy raz.

środa, 10 października 2012

dynia

Kochanie, nie czekaj na mnie z obiadem, bo mam jeszcze spotkanie w biurze o 18-tej.
Czasem denerwuje mnie praca MM.

Na pocieszenie energetyczna zupa z dyni z grzankami posmarowanymi świeżym masełkiem.
A potem wieczór filmowy.

Składniki:
mała dynia
bulion
łyżeczka curry
łyżeczka słodkiej papryki
1/4 łyżeczki ostrej papryki
0,5 łyżeczki oregano
pieprz
troszkę imbiru

Dynię obrać, oczyścić i pokroić w kostkę.
Zalać bulionem i gotować do miękkości dyni.
Zmiksować blenderem i przyprawić.

wtorek, 9 października 2012

tarta

Zielona herbata z cytryną.
Długi kardigan.
Beżowe paznokcie.
Świeże pomarańcze.
I wczorajsza tarta z pomidorami, czerwoną cebulką i fetą.

Składniki:
Na ciasto - 180 g mąki
               - 100 g masła
               - 1 jajko
               - zimna woda
               - szczypta soli
Pozostałe: - 1 pomidor
                - 2 małe czerwone cebule
                - ser feta
                - 100 ml gęstej śmietany
                - 2 jajka
                - czosnek
                - sól, pieprz

Mąkę posiekać z masłem, jajkiem, solą. Dodać wody. Zagnieć ciasto na gładką masę. Można podsypać mąką, gdyby kleiło się do rąk. Zawinąć w folię i wsadzić do lodówki na jakąś godzinkę.
Po wyjęciu z lodówki ciasto rozwałkować i wyłożyć blachę do tart wysmarowaną masłem.
Ponakłuwać widelcem. Przykryć papierem do pieczenia, na który wysypujemy groch.
Wstawiamy do piekarnika na 180 stopni. Pieczemy aż ciasto będzie lekko rumiane (ok. 20-25 minut).
Po wyjęciu z piekarnika układamy na cieście pomidora (obrany, pokrojony w plastry), krążki cebuli i pokruszoną fetę. 
Zalewamy wszystko śmietaną rozbełtaną z jajkiem z solą, pieprzem i czosnkiem.
Wstawiamy do piekarnika na 40-45 minut. Pieczemy aż masa jajeczna się zetnie.

poniedziałek, 8 października 2012

dla zdrowia

Czas pędzi jak szalony. Już prawie połowa października.
Weekend pod znakiem:
gorącej herbaty z miodem
ciepłego koca
czytania książek

Postanowiliśmy z MM wziąć się za siebie. Dla zdrowia.
Jedzenie lekkie. Dużo owoców, warzyw, soków, sałatek.
Mniej słodyczy i przekąsek.
Odkurzyć nasz nie byle jaki sprzęt sportowy.
Zakupiłam więc siatki owoców i przytaszczyłam do domu średniej wielkości dynię.
Na zupę :)


środa, 3 października 2012

jesień

Jesiennie się zrobiło.


łzy, czyli francuska zupa cebulowa

Pieczenie. Swędzenie. Łzy.
Efekt końcowy: francuska zupa cebulowa.


Składniki:
  • 6-7 cebul
  • 2 łyżki masła
  • łyżka oleju
  • 0,5 łyżki cukru
  • 2 łyżki mąki
  • litr bulionu drobiowego
  • szklanka białego wina
  • liść laurowy
  • kilka ziaren ziela angielskiego
  • sól
  • tymianek
Cebule obrać i pokroić w piórka. W garnku rozgrzać masło i olej, wrzucić cebulę i dusić na wolnym ogniu 15 minut. Oprószyć cukrem i smażyć jeszcze 3-4 minuty. Posypać mąką, wymieszać. Dodać bulion, wino, liść laurowy, ziele angielskie i tymianek. Gotować 30-40 minut.
Podawać z bagietką.

niedziela, 30 września 2012

jesiennie

Jesienne słońce wpadające do sypialni przez żaluzje.
Herbata gruszkowo-karmelowa.
Mleczka bułka z makiem i twarożek.


Dziś wizyta instalatora kablówki.
Stałe łącze, przybywaj!

czwartek, 27 września 2012

czwartkowo-weekendowo i krem z pomidorów

15.30. Odkładam telefon i kalendarz.
Koniec mojej pracy.
Cały dzień zmagam się z lekkim, ćmiącym bólem głowy.
W końcu biorę apap.
Jutro wolne.
Dla mnie i dla MM.

Zestaw lektur weekendowych.


A na obiad zupa krem z pomidorów.


Składniki:
3 puszki pomidorów
3 marchewki
1 pietruszka
filet z kurczaka
makaron ryżowy
suszona bazylia
cukier
ser żółty

Filet z kurczaka pokroić w kostkę i usmażyć w przyprawach.
Do garnka wrzucamy pomidory oraz marchewkę i pietruszkę pokrojone w talarki.
Gotujemy na małym gazie aż warzywa zmiękną.
Zmiksować blenderem.
Doprawić do smaku solą, cukrem (uwielbiam słodkawy smak zupy, więc dodaję cukru) i dużą ilością bazylii.
Do miseczek włożyć ugotowany makaron ryżowy (wg opakowania). Zalać kremem z pomidorów. Posypać startym serem.

nocna wizyta

Wizyta w całodobowej klinice weterynaryjnej o 1 w nocy nie należy do najprzyjemniejszych.
Zwłaszcza, jeśli potem budzik dzwoni po 5 rano.
Kolejny atak. 40 stopni gorączki.
To kolejny argument za tym, żebym nauczyła się robić Sierściuchowi zastrzyki.
Tym bardziej, że mamy mieć możliwość posiadania leku w domu.

środa, 26 września 2012

jesienne przesilenie i sałatka krabowa

Dopadło mnie jesienne przesilenie.
Cały czas czuję się senna i potrafię przysnąć siedząc na kanapie z gazetą.
Dla pozytywnych wibracji malinowe paznokcie i gruszkowo-karmelowa herbata na stole.
A na obiad sałatka krabowa z makaronem.

Składniki:
  • ugotowany makaron (rodzaj i ilość wedle uznania)
  • opakowanie paluszków krabowych (surimi)
  • pół papryki czerwonej
  • pół papryki białej
  • 1 duży kiszony ogórek
  • 3 jajka ugotowane na twardo
  • pół puszki kukurydzy
  • 4 łyżki jogurtu naturalnego
  • 4 łyżki majonezu
  • pęczek koperku
  • pęczek szczypiorku
Wszystkie składniki wymieszać. Doprawić do smaku.

wtorek, 25 września 2012

być razem

Nasza droga do bycia razem była niełatwa. Powiedziałabym, że bardzo wyboista*
Ale teraz jak patrzę na Niego rano jak śpi to robi mi się ciepło na sercu.
A jak po przebudzeniu wtula się mocno we mnie to czuję motyle w brzuchu.

Jesteśmy tak samo jednakowi, jak i różni.
Lubimy te same rzeczy. Mamy te same ogólne poglądy.
Ale za chwilę okazuje się, że w pewnych szczegółowych kwestiach mamy zupełnie inne zdanie.
Ja "staram się" być twarda i zachowuję stoicki spokój, ale zdarza mi się też rozkleić z błahego powodu.
On niecierpliwy, nerwus, z adhd :), twardziel, niczego się nie boi.
Jak ogień i woda.
Czasem ścieramy się tak, że jest gorąco, by za chwilę móc normalnie rozmawiać.

W większości związków jest tak, że początku są miłe i słodkie.
U nas było odwrotnie. Początki były bardzo trudne.
Ale teraz mam wrażenie, że oboje dojrzeliśmy do tego, aby być razem.
Teraz zapanował spokój :)


* ale to temat na osobną, dłuuugą notkę :)

wtorek, 18 września 2012

szpik

Myślałam o tym od jakiegoś czasu, ale jakoś nie mogłam się zebrać. A to był niewyjaśniony strach przed nieznanym, a to nie było czasu itd.
W końcu zamówiłam i dostałam przesyłkę od DKMS.
Dzisiaj pobrałam próbkę i wysłałam.
Teraz czekam na potwierdzenie rejestracji w banku dawców.
Pomyślałam, że może komuś przydadzą się moje komórki i że mogłabym tak komuś uratować życie.
Warto spróbować.
MM kibicuje. Żałuje, że nie może być potencjalnym dawcą.



Cały czas czuję głód przemeblowywania.
To co jest teraz jeszcze nie do końca mi odpowiada.
Ale z drugiej strony nie wiem co jeszcze można by było przestawić.
Zamówiłam pokrowiec na skórzaną sofę w obawie przed niszczycielską siłą Sierściucha.
Miał być grafitowy, ale bardziej pasuje mi do koloru typu jeans. Taki niebieskawy. Ale ładny.

Obiadowo: pizza domowa. W dwóch wersjach: wiejska (szynka, pomidor, cebula, ogórek kiszony, kukurydza) i grecka (pomidor, szynka, feta, oliwki).

czwartek, 13 września 2012

kulinarnie

Dzisiaj kulinarnie.
Na pierwszy ogień - lasagne.
Uwielbiam ją jeść. Pomimo tego, że jest mega kaloryczna i bardzo sycąca.
I do tego dosyć pracochłonna.


Składniki:
  • makaron lasagne
  • mięso mielone (ja używam wołowego)
  • 3 marchewki
  • 1 cebula
  • sos pomidorowy do spaghetti
  • mąka
  • mleko
  • masło
  • sól, pieprz, gałka muszkatałowa
  • ser żółty
Makaron ugotować w osolonej wodzie. Ja wstawiam na kilka minut, żeby zmiękł.
Mięso mielone usmażyć na patelni z dodatkiem ulubionych przypraw. Na patelnię wrzucić pokrojoną w kostkę cebulkę i startą marchewkę. Podsmażyć. Dodać sos pomidorowy. Dusić pod przykryciem.
W osobnym garnku przygotować sos beszamelowy. Wrzucić masło. Kiedy się roztopić podsypać mąką i cały czas mieszać. Dolać mleka i mieszać aż zgęstnieje. Nie wskazuję tutaj na ilości, gdyż zawsze robię to na oko. Doprawić pieprzem, solą i gałką muszkatałową.

Do naczynia żaroodpornego wkładamy warstwami: płaty makaronu, smarujemy beszamelem, sos mięsno-pomidorowy, starty ser. Potem znów płaty makaronu, sos beszamelowy, sos mięsno-pomidorowy i starty ser. Kończymy płatami makaronu, pozostałym sosem pomidorowym (bez mięsa) i posypujemy startym serem.

Wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Zapiekamy aż ser się rozpuści.


I drugie danie obiadowe - placuszki z kurczaka



Składniki:
  • podwójny filet z kurczaka
  • pieczarki
  • cebula
  • 3 jajka
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżki bułki tartej
  • 3 łyżki majonezu
  • przyprawa do kurczaka i inne wedle uznania

Wszystkie składniki wymieszać. Ciasto nakładać na rozgrzaną patelnię i smażyć na złoty kolor.


wtorek, 11 września 2012

choruszek

Pochorował nam się Sierściuch.
Lekko podwyższona temperatura. Od wczoraj biegunka. A dzisiaj, gdy po dwóch godzinach wróciłam z miasta do domu zastałam obżygane nasze łóżko sypialniane.
Cała pościel poszła od razu do pralki. Kołdra umyta ręcznie i wywieszona przez balkon.
Pies brudny, więc trzeba go było doprowadzić do porządku.
Wzięłam książeczkę zdrowia, kasę, kluczyki do auta i pojechaliśmy do weterynarza.
Przemiła Pani Doktor wymacała maluszka i stwierdziła bolesność żołądka spowodowaną prawdopodobnie jakimś wirusem. Trzy zastrzyki w dupkę plus jeszcze jeden w razie czego na gorączkę. Zalecona całodniowa głodówka (biedaczek!). W czwartek do kontroli.
A teraz maleństwo śpi i odpoczywa.

 Polecam artykuł:
Bezdzietni żyją pod presją

poniedziałek, 10 września 2012

dzień roboczy

Nie ma jeszcze 10, a ja już mam:
- wyprane i rozwieszone dwie pralki prania
- wytarte kurze z każdego zakamarka
- wymytą na błysk łazienkę i kuchnię
- odkurzone podłogi
- umyte podłogi

A teraz mogę zabrać się do pracy biurowej :)
Miłego dnia!

piątek, 7 września 2012

fryzjer

Zawsze miałam awersję do fryzjerów. Zawsze był to dla mnie niejako stres.
Jedyne co lubiłam w tych wizytach to mycie głowy.
Bardzo relaksujące.
Nigdy nie znalazłam się na fotelu fryzjera idealnego.
Zawsze coś mi nie pasowało.
Wg mojego osobistego rankingu fryzjer idealny to taki, który jest delikatny, dyskretny, czytający w myślach to co chcę mu przekazać oraz z poczuciem humoru.
Ja trafiałam z reguły na takich co to wyrywali mi włosy podczas rozczesywania albo przypalali skórę suszarką.
Albo rozprawiali o moich rozdwajających się końcówkach tak, że słychać ich było w całym salonie.
Inni ścinali nie tak jak chciałam. Gdy prosiłam o długość do ramion wychodziłam z włosami do ucha. Albo gdy chciałam mocnego cięcia to kończyło się na lekkim podcięciu końcówek i ułożeniu włosów.

Aż do wczoraj. Wczoraj było inaczej.
Trafiłam do nowego salonu na końcu naszego osiedla.
Wystrój i nastrój taki jak lubię, czyli jasne pomieszczenia, wszystko w tonacji biało-czarnej, zwisające kryształki, srebrne ozdoby, storczyki na parapetach, a w tle spokojna muzyka. Jest ciepło i przytulnie. Robi się jeszcze bardziej, gdy zostaję poczęstowana herbatą owocową w delikatnej filiżance.
Przy jednym stanowisku młoda dziewczyna maluje klientce paznokcie na krwistą czerwień i sobie plotkują przy kawie. Przy drugim młoda właścicielka salonu doczepia innej klientce długie blond włosy i rozprawiają sobie na temat korzyści płynących ze związku ze starszym mężczyzną. Trzecie stanowisko jest dla mnie (nie licząc całego zaplecza, gdzie można oddać się niebiańskim zabiegom kosmetycznym, depilacjom, masażom i magiom usuwającym zmarszczki).

Przyszłam z fryzurą, która w moim odczuciu nijak nie pasowała do mojej okrągłej buzi, ale szalenie mi się podobała :) Stwierdziłam, że raz kozie śmierć. Najwyżej się przeczeszę :)
Fryzjerka zrobiła to idealnie. Tak jak chciałam, bez efektu bombki.
I teraz mam na głowie klasycznego boba z gęstą i prostą grzywą :)

środa, 5 września 2012

sierść

Próbuję ogarniać mieszkanie z ton sierści Sierściucha.
Tona sierści pojawia się zaraz następnego dnia po gruntownym odkurzaniu.
Pomimo wyczesywania. Mamy baaardzo intensywny okres linienia.

Przeglądam w necie nową kolekcję Reserved w poszukiwaniu czegoś fajnego na sezon jesień/zima.
Wypatrzyłam już super kardigan w Zarze. Taki jak chciałam.
Patrzę też na kozaki Lasockiego. To priorytet na tegoroczną zimę. Może w tym roku musztardowe?

Z wczorajszego spaceru. Patrzę na niego i zastanawiam się gdzie jest moja malutka kluseczka?
Dopiero na zdjęciach widzę jak rośnie.

 Wieczorem idę się relaksować. To znaczy idę ogarnąć moje włosy :)

wtorek, 4 września 2012

mix

Jesienne poranki. Letnie dni.
Dzisiaj rano poczułam po raz pierwszy prawdziwie jesienne powietrze.
Zmarzłam podczas spaceru z Sierściuchem przedzierając się przez gęstą mgłę.

Marzą mi się musztardowe spodnie. Albo z kolorze czerwonego wina.
I długi, rozpinany sweter z grubo plecionym warkoczem.

Od ponad 2 tygodni próbuję umówić się do fryzjera.
I zawsze coś mi wypadnie. A moje włosy błagają już o nowe cięcie.

Na paznokciach od jakiegoś czasu czerwień na przemian z brązem i beżem.
W tym teraz czuję się najlepiej. Letnie kolorowe pastele odstawione do szafki.

Kulinarnie ostatnio zero eksperymentów.
Wczorajsze naleśniki z serem i owocami polane sosem czekoladowym zniknęły z talerza MM zanim zdążyłam się obejrzeć. Dzisiaj na życzenie swojsko i domowo. Dla MM leniwe z cukrem, dla mnie kopytka - smaki dzieciństwa.

czwartek, 30 sierpnia 2012

jesień

Zaskoczeniem jest dla mnie fakt, że tak bardzo nie mogę doczekać się jesieni.
Tej polskiej, złotej.
Uwielbiam.
I tak po kobiecemu idę na zakupy, żeby wymienić garderobę na nowy sezon.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

o sąsiadach

Od kilku miesięcy mieszkamy na osiedlu zamkniętym.
Lubię to miejsce. Jest cicho, spokojnie, w miarę bezpiecznie.
Za bramą po drugiej stronie ulicy mamy kościół, a przy nim cmentarz.
Przyznam, że na początku trochę obawiałam się takiego sąsiedztwa. Bałam się coniedzielnej pobudki przez bijące dzwony. Ale jest spokój. Za to co jakiś czas słychać pieśni żałobne z cmentarza. Najbardziej nie zapomnę pięknie i wzruszająco zagranego na trąbce Louisa Armstronga Wonderful World.
Pozostając w kręgu muzyki to nad nami mieszka pianista. Prawie codziennie mam przyjemność słuchać jego wyczynów, a gra naprawdę pięknie. Wyciszam się przy tym i relaksuję.

Dacie wiarę, że po tych kilku miesiącach mieszkania tutaj dopiero w tym tygodniu załatwiamy sobie kablówkę? :) Brak TV nie jest taki zły :)

piątek, 24 sierpnia 2012

o czasie, weterynarzu i roladkach

Czas pędzi nieubłaganie. Zaraz będzie koniec lata.
Gdy wychodzę po 6 rano z Sierściuchem na krótki spacer już czuć jesienne, rześkie powietrze, a z ust wychodzi para. Lubię wtedy odetchnąć pełną piersią.

Sierściuch dzisiaj kończy 5 m-cy.
Pamiętam jaką małą kluską był jak przywieźliśmy go od hodowcy. Zajmował nawet nie połowę kojca.
Dzisiaj waży 15 kg i ledwo się w nim mieści. Trzeba będzie pomyśleć o czymś większym.
Zaliczyliśmy w końcu ostatnią dawkę szczepień. Powinien ją dostać w lipcu, ale przez te jego ataki gorączki wszystko się przeciągnęło. Została nam jeszcze wścieklizna (za 2 tygodnie) i będzie spokój na rok.
Chyba uczula go sucha karma, bo spuchły mu łapy, wyszedł mu łupież i zaczął się drapać. Odstawiliśmy więc smakołyki, zmieniliśmy karmę na inną i będziemy obserwować czy są rezultaty.
A to mały żebrak. Proszę, daj mi trochę tej swojej pysznej kanapki.


I na prośbę przepis na roladki z kurczaka w szynce szwardzwaldzkiej.
  • filet z piersi kurczaka
  • ogórek kiszony
  • żółty ser w kostce
  • suszone pomidory
  • opakowanie szynki szwardzwaldzkiej (kupiłam w Lidlu)
  • musztarda (ja użyłam zwykłej, ale myślę, że francuska z gorczycą byłaby lepsza)
  • rozmaryn
  • przyprawa do kurczaka

Filety z kurczaka rozbić na kotlety. Opruszyć przyprawą do kurczaka.
Każdy filet posmarować od wewnątrz musztardą. Na to ułożyć pasek żółtego sera, pasek ogórka i pasek suszonego pomidora. Zawinąć w roladkę i spiąć wykałaczką.
Posypać odrobiną rozmarynu. Każdą roladkę zawinąć w dwa plasterki szynki. Jeśli używacie świeżego rozmarynu to pod szynkę wsunąć po jednej gałązce.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni.
Naczynie żaroodporne posmarować oliwą/olejem. Ułożyć roladki i podlać odrobiną wody.
Zapiekać ok. 20-25 minut.


czwartek, 23 sierpnia 2012

poranki

Lubię nasze poranki.
Budzik dzwoni.
Buziak od MM.
Sierściuch wskakuje na łóżko z rozmerdanym ogonem.
Wtula się między nas spragniony pieszczot.
Tak, trzeba go wytarmosić na brzuszku, na klacie i na mordce.
Dopiero wtedy można wstać.

Ogarnia mnie szał kulinarny.
Ciągle bym coś próbowała, smakowała czegoś nowego.
Ostatnio była zupa krem z cukinii z pieczarkami.
Nieprzemijająca miłość do ciasta francuskiego skłoniła nas do nafaszerowania go filetem z łososia i brokułowym musem.
A dzisiaj szalejemy z roladkami z piersi kurczaka z ogórkiem, serem i suszonym pomidorem zawiniętych w szynkę szwarcwaldzką. Pokochałam smak i aromat tej szynki.

wtorek, 21 sierpnia 2012

milkshake

Jeśli lubicie mcdonaldowego milkshake'a to ten przepis przypadnie Wam do gustu.
My zakochaliśmy się w tym smaku i moglibyśmy pić je codziennie.
Smakuje dokładnie tak samo, a jest o wiele zdrowszy.
Smacznego!



Składniki:

  • 0,5 l lodów śmietankowych Algidy
  • 1 szkl. mleka
  • 50 ml śmietany 30%
  • 2 łyżki cukru
  • 0,5 łyżeczki cukru wanilinowego

Wszystkie składniki zmiksować.

A tutaj oryginalny przepis na Milkshake'a z McDonald's


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

lenistwo

Długi weekend minął.
Nam pod znakiem wyprawy do Torunia. Pierogów. Zlotu maluchów. I fantastycznej pogody.
Ciężko jest wrócić do pracy.


Gdyby mi się chciało tak jak mi się nie chce..

czwartek, 16 sierpnia 2012

autostrada

Zimno. W powietrzu czuć jesień.
Wczorajszej nocy wtulałam się w ciepłe ciało MM i zakrywałam kołdrą po same uszy.
Z domu nie wychodzę bez swetra.

Ostatnie dni upłynęły nam pod znakiem wyjazdu do Gdańska.
Służbowo. Autostrada. A potem Fashion House i mrożona kawa.




Zakochaliśmy się w rybie w cieście francuskim...



Składniki:

  • filet z ulubionej ryby
  • 1 opakowanie ciasta francuskiego
  • opakowanie mrożonego szpinaku
  • czosnek
  • feta
Rybę przyprawiamy wedle uznania. Ciasto francuskie rozwijamy i dzielimy na pół. Szpinak rozmrażamy, odparowujemy, dodajemy czosnek i pokrojoną fetę. 
Na ciasto kładziemy rybę, następnie przykrywamy warstwą szpinaku z fetą. Otulamy ciastem.
Smarujemy rozbełtanym jajkiem.
Pieczemy 20-25 minut w temperaturze 220 stopni.
Smacznego!

* niedługo będę robić w innej wersji z pieczarkami i cebulką.

niedziela, 12 sierpnia 2012

sunday

Niedziela w domu to dla nas rzadkość.
Zazwyczaj jesteśmy w rodzinnych stronach MM.
A dzisiaj ma spotkanie z Prezesem. Prywatne.
Ostatnio firma za bardzo ingeruje w nasze życie prywatne i trzeba coś z tym zrobić.

Ze względu na nieoczekiwany dość powrót, dzisiaj obiad całkowicie nie niedzielny - kawałki kurczaka w panierce z frytkami.


czwartek, 9 sierpnia 2012

sick

Chorowanie latem jest do kitu.
Mój zestaw do śniadania: fervex + sebidin + flegamina.
Czuję się tak jakbym przy kolejnym kaszlnięciu miała wypluć całe płuca.

MM wrócił wczoraj po 19.
Obiad stał się kolacją. Było sympatycznie.
Jego potworne zmęczenie (po kolacji zaległ od razu w łóżku).
I moje tłumaczenie, że tak nie może być.
Że nie może się tak przemęczać. Że może mieć nawrót choroby.
Twierdzi, że czuje się dobrze. Oby tak zostało.
W przyszłym tygodniu jedzie na 3 dni do Wrocławia.

środa, 8 sierpnia 2012

delayed

Miał być dziś wcześniej w domu.
Obiad gotowy. W lodówce czeka na wstawienie do piekarnika.
Jest 17:25, a On nadal w biurze.
Mam dość...

gastrofaza

Gotować. Eksperymentować. Smakować.
To lubię.

Jadę na zakupy do ulubionego marketu lub na ryneczek. Uwielbiam kupować jedzenie. Chodząc między półkami kłębią mi się w głowie przepisy na nowe dania. A po powrocie do domu nie mogę doczekać się chwili, w której przygotuję wszystkie składniki i zacznę tworzyć.
Zawsze myślę wtedy o MM. O tym, że takie połączenie będzie mu smakować.
Potem lubię patrzeć jak zajada się tym co mu przygotowałam. Jak dopycha ostatnie kęsy mimo, iż żołądek jest już pełny.
To chyba nazywa się gotowanie z sercem.

Dziś filet z kurczaka, ciasto francuskie, suszone pomidory, mozzarella, bazylia.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

zmienność

Wczoraj jedynym ratunkiem był wentylator.



Dzisiaj musiałam zawieźć MM do pracy.


naked

Uwielbiam wieczorne rozmowy z MM.
Przy szklance mocno zmrożonej whisky z colą.
Przy muzyce płynącej z głośników.
Nago.


środa, 1 sierpnia 2012

gorączka

Jest najkochańszym i najpiękniejszym psem na świecie.
Ale to nie zmienia faktu, że jest chory.
Próbowałam sama siebie oszukać. Tłumaczyłam sobie, że może to nie to.
Że może przyczyna tkwi gdzieś indziej.
Ale fakty mówią same za siebie.
4 miesiące życia - 4 ataki gorączki.
Ostatnio w odstępie 2 tygodni.
Dzisiaj niby tylko 39,4 (przy normie 38-39 stopni), ale poprzednie 41,2 zwaliło nas z nóg.
Rodzinna Gorączka Shar-pei - nasze przekleństwo, które dotyka średnio 25% psów tej rasy.
Choroba genetyczna, autoimmunologiczna, nieuleczalna. Nikt nie zna jej przyczyny.
Prawdopodobnie nie ma nawet stuprocentowego wiarygodnego testu, który by ją diagnozował.
Jedyne co można zrobić to zbijać temperaturę, robić okłady i próbować ulżyć.
Sierściuch póki co ma "tylko" gorączki i po podaniu zastrzyku jest jak nowo narodzony.
W późniejszym wieku jednak dochodzi obrzęk i bolesność stawów i kufy. W takim stopni, że ponoć pies skomli, gdy się go dotknie. Po 2 dniach przechodzi.
Ale patrząc długookresowo to wyniszcza organizm, rozwala im to nerki.
A wiadomo z czym wiąże się niewydolność nerek...

Za pół godzinki zbieramy się i jedziemy do weta.
A potem wyjeżdżamy na weekend. Dłuższy weekend.

grrr

MM w drodze do Gdańska. Z Prezesem.
W połowie sierpnia miał wziąć urlop i odpocząć. Prezes zaplanował już im wyjazd do Wrocławia. 2-dniowy.
Wczoraj siedzieliśmy do 1 w nocy i robiliśmy oferty dla klientów. A przedwczoraj był w Toruniu i wrócił przed 22. Wszystko służbowo.
Powoli zaczyna mnie to wkurzać.

A w weekend mamy najazd mamy MM.
Odbieramy z lotniska jego 11-letniego siostrzeńca.
Będzie wesoło.

Na życzenie Natalii.
Tak wyglądał Sierściuch jak go przywieźliśmy od hodowcy (zdjęcia u mamy MM).


A to już zdjęcie od hodowcy


wtorek, 31 lipca 2012

burger

Uwielbiam smak McDonald'owego żarcia.
Wiem, że to sama chemia. Ale na samo wspomnienie smaku cheeseburgera ze słodkawym ketchupem czuję ssanie w żołądku.
Bywam rzadko, ale jak nadarzy się okazja to nie odmówię.
Dlatego dzisiaj na obiad domowe hamburgery z kurczakiem.

Mamy w domu szczerbatego psa.
Sierściuch wkroczył dumnie w 5 miesiąc życia i posypały mu się dolne i górne jedynki :)

poniedziałek, 30 lipca 2012

czujnik

Jestem doskonałym czujnikiem złego samopoczucia MM.
Od razu widzę po nim, gdy źle się czuje, gdy coś go boli albo gdy nie ma humoru.
Dzisiaj dokuczają mu jego dolegliwości chorobowe. Taka pogoda mu nie sprzyja.
Do tego stres w pracy. Oj tak, stres jest największym sprzymierzeńcem tego paskudztwa.

Kiedy zmienił się Prezes w firmie MM zmieniło się wszystko.
Teraz biedak wstaje o 5 rano. Wraca do domu często o 18.
A potem jeszcze siedzi przy laptopie i pisze raporty, umowy, notatki, pisma do klientów.
Fakt jest taki, że jest wreszcie doceniany jak nigdy wcześniej. Teraz jest prawą ręką Prezesa.
I wiem, że kocha to.

A ja...pomagam, wspieram, odrywam jego myśli od pracy.
I tylko czasem rano patrzę czy wszystko z nim w porządku.
Zazwyczaj nie jest, gdy prosi mnie o zapięcie kołnierzyka od koszuli...

prąd

Nie mogłabym żyć bez prądu.
Przez te kilka porannych godzin bez niego nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
W planach tyle rzeczy do zrobienia, a tu nic. Odkurzanie, pranie - wszystko leży.

Możliwość odpalenia laptopa - bezcenna.

Nasz sierściuch waży już ponad 14 kg. Mała klucha.
I robi się coraz mądrzejszy i bardziej przylepny.

środa, 25 lipca 2012

dziecko na kryzys

Zastanawiam się co kieruje kobietą, która żali się, że jej mąż zostawił ją i ich 2-letnie dziecko dla innej kobiety. Która żali się, że ten straszy ją złożonymi dokumentami rozwodowymi. Później oboje straszą się wzajemnie odebraniem dziecka. A na końcu wstawiają na NK zdjęcie usg z radosnym podpisem "nasze 13-tygodniowe maleństwo".
Dziecko na kryzys. Dziecko na rozwód. Nigdy nie zrozumiem takiego toku myślenia.

Spacering