Chorowanie latem jest do kitu.
Mój zestaw do śniadania: fervex + sebidin + flegamina.
Czuję się tak jakbym przy kolejnym kaszlnięciu miała wypluć całe płuca.
MM wrócił wczoraj po 19.
Obiad stał się kolacją. Było sympatycznie.
Jego potworne zmęczenie (po kolacji zaległ od razu w łóżku).
I moje tłumaczenie, że tak nie może być.
Że nie może się tak przemęczać. Że może mieć nawrót choroby.
Twierdzi, że czuje się dobrze. Oby tak zostało.
W przyszłym tygodniu jedzie na 3 dni do Wrocławia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz