Pamiętam, że uczucie które pojawiło się wraz z Nim było bardzo intensywne i szalone.
Czułam się jak na karuzeli.
Zachłysnęłam się Nim jak świeżym powietrzem.
Po raz pierwszy czułam wewnątrz trzepot miliona małych motylich skrzydeł.
Wreszcie odkryłam w sobie kobiecość.
A potem były rozmowy. Trudne.
Moje z ówczesnym mężem. Jego z narzeczoną.
Po krótkim czasie zamieszkaliśmy razem.
Wspólne kolacje. Czerwone wino.
Rozmowy do białego rana.
Zasypianie w Jego ramionach i wspólne śniadania.
Nienasycenie cielesne i intelektualne.
Gdzieś po drodze pojawiły się sprawy z przeszłości.
Nie łudziłam się, że do końca życia będzie jak w bajce.
Trudne rozmowy. Ścieranie się.
Kilka gorzkich słów. Łzy.
Moje pakowanie w nocy i jego proszenie nad ranem, żebym została.
I kiedy doszliśmy do ściany, za którą było wszystko i nic....
Wszystko minęło jak ręką odjął.
Spokój. Szacunek. Bezpieczeństwo.
Łagodne przejście w dojrzały związek.
I tak jest do dziś....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz