czwartek, 28 czerwca 2012

zbiorczy

Ponieważ skończył nam się transfer w internecie mobilnym na ten miesiąc (byle do soboty :)), mało piszę i mało zaglądam, bo każde ładowanie strony trwa wieki. Dzisiaj zatem jedna notka zbiorcza, bo przez te kilka dni nazbierało się trochę spraw.

Po pierwsze.
MM był na komisji. Pomimo zawirowań z rzekomo zagubioną dokumentacją medyczną udało się. Dostał przedłużenie tego co miał, tylko na dłuższy okres. Niestety na bezterminowe nie ma szans. Jest za młody. Mimo, iż choroba jest nieuleczalna.

Po drugie.
Do właścicieli psów. Dwie sprawy.
Proszę, sprzątajcie po swoich pupilach. Ja rozumiem, że kiedy idzie się z psem na spacer na łąkę czy do lasu, to ok, wtedy nie musicie, bo nawet nie ma gdzie wyrzucić tego woreczka. Ale na Boga, nie zostawiajcie wielkich psich kup na środku chodnika w centrum miasta. Ja po swoim sprzątam i czasem mam wrażenie, że ludzie patrzą na mnie wtedy jak na "frika".
Proszę, nie utwierdzajcie swoich czworonogów w złym zachowaniu. Kiedy idziecie z nimi na spacer, a z naprzeciwka idzie inny pies ze swoim właścicielem to nie ściągajcie nerwowo smyczy na najkrótszą jaką się da w obawie przed atakiem ze strony Waszego psa. Pies naprawdę wyczuwa wtedy Wasze poddenerwowanie i myśląc, że jest zagrożenie zawsze zaatakuje/zawarczy/obszczeka (wiem to z autopsji). Idźcie spokojnie i trzymajcie pewnie smycz. Nie nakręcajcie się i twórzcie w swojej głowie chorych scenariuszy. Pies to czuje. Po prostu cieszcie się spacerem.
A jeśli Wasz pies już tak się zachowuje to starajcie się korygować takie zachowanie. Nie śmiejcie się z tego, nie głaszczcie go, nie przytulajcie i nie uspokajajcie na siłę. Takim postępowaniem tylko utwierdzacie psa, że robi dobrze. Dla niego to nagroda. A tak rodzi się agresywny pies.

Po trzecie.
Nie wiem na jakiej zasadzie działają w Polsce fundacje, które z założenia mają pomagać.
Jakiś czas temu kupiliśmy z MM dwa orbitreki. Jeden dla nas, drugi dla jego siostry. Tak się złożyło, że ten drugi do siostry nie powędrował, więc szukaliśmy na niego (najpierw) kupca. Po bezskutecznej sprzedaży postanowiliśmy dać ten sprzęt komuś kto potrzebuje na co dzień rehabilitacji (za darmo i z dowozem!). Rozesłałam więc maile do kilku fundacji z prośbą o pomoc w znalezieniu takiej osoby. W naszym kraju jest mnóstwo osób niepełnosprawnych, więc myślałam, że zdobycie takiego kontaktu będzie bułką z masłem. Niestety. Do dzisiaj żadna z tych fundacji nie odezwała się do mnie. To przykre.
A my zrezygnowani w końcu znaleźliśmy kupca na sprzęt, bo nie mogliśmy już dłużej go trzymać u siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz