Nie potrafię rozmawiać z moją mamą. Nie potrafię zrozumieć jej krytykanctwa.
Dzisiejsza wizyta u niej sprawiła, że raczej nieprędko znów pojawię się w domu rodzinnym.
Ile można zaciskać zęby i wysłuchiwać "dobrych rad" podczas, gdy w środku czujesz jakby ktoś wbijał ci nóż w serce i czujesz jak bardzo boli to, że najbliższa ci osoba nie akceptuje twoich życiowych wyborów.
Dziś miałam wielką ochotę trzasnąć drzwiami i nie wracać.
Już raz ochłodziłam nasze stosunki, bo nie mogłam znieść jej moralitetów. Teraz myślałam, że te stosunki mogłyby ulec poprawie. Wróciłam z nadzieją na normalną relację. Niestety myliłam się. Ona nigdy się nie zmieni.
A ja tylko chciałabym chociaż raz usłyszeć "jesteś moim dzieckiem i zaakceptuję każdy twój wybór, jakikolwiek on by nie był, jesteś dorosła i to w końcu twoje życie".
Czy wymagam aż tak wiele?
Oj, to przykre... Moja Mama, najlepsza na świecie, zawsze powtarza, że akceptuje moje i rodzeństwa wybory - to daje ogromną siłę i jest olbrzymim wsparciem. Ale za to babcia (ta nr 2, od taty) ma zawsze w zanadrzu tysiące dobrych rad i wskazówek, co powinnam robić, żeby było dobrze. Czasami mam ochotę odwrócić się na pięcie i po prostu wyjść. Dlatego niestety doskonale Cię rozumiem. I życzę duuuużo cierpliwości!
OdpowiedzUsuńKK
PS: Dobrze, że nie zniknęłaś zupełnie :)
Wymagasz mało, ale nie każdy potrafi aż tyle dać.
OdpowiedzUsuńCzasem myślę, że moja matka chyba nie powinna mieć dzieci.
Mam to samo ze swoją mamą. Także doskonalę Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńhttp://zapiski-kobiety.blogspot.com/
Ehh... to nie temat na taki ot komentarz... trzeba to przepracować, uświadomić sobie, że jesteście dorosłymi kobietami i możecie rozmawiać jak równa z równą. I że absolutnie wszysto możesz powiedzieć. I oczekiwać podejścia dorosłej kobiety. Ileż to wymaga odwagi i czasu....
OdpowiedzUsuń